Wybrane cytaty z ostatniego roku działalności biskupów
(źródło zdjęcia: Gość Lubelski / Gość Niedzielny)
To tylko wybrane cytaty z ostatniego roku działalności biskupów, którzy mają być moralnymi kompasami kościoła. Cytować wypowiedzi ich wychowanków, proboszczów lokalnych parafii nie sposób. Nie ma dnia bez szokujących wiadomości w mediach.
Do tego systemowe krycie pedofilii, skandale finansowe z Tadeuszem Rydzykiem w tle, kłamliwa propaganda radia Maryja, a na deser ksiądz Międlar.
Gdy ten chuligan wygłaszał bez przeszkód w kościołach i na placach całej Polski rasistowskie, antysemickie, homofobiczne i mizoginiczne tyrady, nic sobie nie robiąc z zakonnych zakazów powstrzymania się od publicznych wypowiedzi, nie słychać było protestu wiernych ani stanowiska episkopatu. Dlaczego? Bo ten człowiek nie wziął się znikąd. Nie jest kibolem, który nałożył sutannę. Jest produktem wychowania w seminarium. Ktoś go tam przyjął, uczył i dopuścił do święceń kapłańskich. A potem wypuścił w Polskę jako emisariusza dobrej nowiny.
Wobec wszystkiego powyższego perspektywa przyjęcia członków miejscowej parafii pod własnymi oknami obudziła mój sprzeciw. Czując, że muszę zamanifestować moje oburzenie wobec biernej i milczącej postawy członków kościoła postanowiłam wywiesić za oknem transparent. Napisałam na nim „TOLERANCJA, RÓWNE PRAWA, ŚWIECKIE PAŃSTWO”. Gdy nadeszła procesja, z moich okien rozbrzmiał koncert e-moll Chopina, a po zagłuszeniu go przez procesyjne puzony – improwizacja bluesowa w wykonaniu mojego syna.
Gdy poinformowałam o tym na profilu facebookowym, oprócz licznych głosów aprobaty szybko znalazł się także głos krytyki:
- że uczę syna braku szacunku – nie, uczę go, że przed kościelnym, agresywnym rozpychaniem się w publicznej przestrzeni można się bronić
- że zakłócam modlitwę – nie, to procesja zakłóca mój mir domowy – ustawia ołtarz pod moimi oknami, smrodzi kadzidłem, hałasuje i blokuje miejsca parkingowe na cały dzień; ale nawet gdybym miała pomysł, żeby zejść na dół i zakłócać procesję swoją kontrdemonstracją, to konstytucja RP i ustawy – z wyjątkiem niekonstytucyjnej pisowskiej ustawy o zgromadzeniach – dają mi do tego prawo, pod warunkiem ze nie obrażam niczyich „uczuć religijnych”, cokolwiek by to nie znaczyło
- że nie można mieć pretensji do zwykłych księży i zwykłych parafian, bo przecież nie odpowiadają za słowa biskupów – nie przyjmuję tego do wiadomości, członkowie kościoła odpowiadają za słowa swoich „pasterzy” – nie powinni biernie godzić się na sianie nienawiści i budowanie podziałów; wbrew powszechnemu wyparciu i opowieściom o rzekomej schizmie to jest zawsze i wszędzie ta sama instytucja – bardzo sprawnie zarządzana hierarchiczna organizacja, która funkcjonuje jak ideowy supermarket – szczuje tam, gdzie spotyka się to z poklaskiem, a inteligentów obłaskawia bardziej liberalnymi przedstawicielami; jest mi wszystko jedno, jaki funkcjonariusz kościoła stoi pod moim oknem
- że mój transparent z hasłami „TOLERANCJA, RÓWNE PRAWA, ŚWIECKIE PAŃSTWO” to taki sam brak szacunku dla poglądów zgromadzonych parafian, jakim byłby transparent „chłopak i dziewczyna, normalna rodzina” na trasie Parady Równości… no proszę państwa, w tym rzecz! te hasła w rzeczy samej są antykościelne! kościół nie opowiada się przecież ani za tolerancją, ani za równymi prawami ani za świeckim państwem; kościół opowiada się za archaicznym modelem społeczeństwa, składającego się wyłącznie z rodzin, o konstrukcji hierarchicznej, gdzie mężczyzna jest na szczycie, a kobieta jest mu podporządkowana i jedyną jej życiową misją jest rodzenie dzieci; gdzie nie ma miejsca na żadną inność, a jak już istnieje, to ma udawać że jej nie ma; gdzie funkcjonuje nierozerwalny sojusz tronu i ołtarza; pora sobie to wreszcie uświadomić, stanąć przed lustrem, powiedzieć to do siebie głośno i wyciągnąć wnioski
Już po odejściu procesji spod moich okien i wywietrzeniu zapachu kruchty dowiedziałam się, że abp Głódź w czasie obchodów w Gdańsku mówił o „demonie postępu i nowoczesności, który czyni wielkie spustoszenie”. Narzekał na krzyże znikające z instytucji publicznych i szerzącą się „chrystofobię”. Wspomniane demony mają też stać za tym, co dzieje się w tzw. „miesięcznice smoleńskie” w Warszawie, polegającemu na „zagradzaniu drogi modlitewnemu pochodowi z archikatedry św. Jana, który idzie pod tablicę pamięci przed Pałacem Prezydenckim”.[vi]