Mirosław Woroniecki: Postępująca klerykalizacja państwa szansą obniżenia politycznej roli Kościoła katolickiego
Mirosław Woroniecki, 15 listopada 2017
Fatalny zbieg zwycięstwa wyborczego PiS z antyoświeceniową rewolucją religijną doznającą w Polsce narodowego wzmożenia w reakcji na bezradność świeckiej – jak na polskie warunki – władzy wobec realnych problemów społecznych doprowadził do trwałego podziału i zantagonizowania zwolenników obecnej władzy z tymi, którzy stojąc na gruncie demokratycznego państwa prawnego nie mogą akceptować burzenia dotychczasowego porządku konstytucyjnego. Wyborcza klęska koalicji rządowej w 2015 roku była nieunikniona i ściśle związana tak z rozpadem liberalno-konserwatywnego konsensusu popieranego przez SLD jak i brakiem zdolności partii lewicowych do współdziałania programowego i wyborczego. Zawłaszczenie liberalizmu i nadanie mu jednostronnie ekonomicznego wymiaru ,w którym nie człowiekowi lecz rynkowi miała służyć wolność i jej gwarancje oraz ofensywa techno – scjentystycznego i konsumpcyjnego indywidualizmu odrzucanego nie tylko przez tradycjonalistyczna cześć społeczeństwa, ale i przez przeciętnych ludzi zwyczajnie zmęczonych nowoczesnością. Stworzyło to pożywkę dla rozwoju propozycji politycznych odrzucających korzystanie z wolności i odejścia od związanego z nią ryzyka, które reprezentowały środowiska zarówno radykalnych narodowców jak i radykalnych katolików. Niezależnie od tego czy zasadniczą przyczyną niezadowolenia części społeczeństwa był sposób realizowania transformacji gospodarczej i związane z tym patologie czy też pochód nowoczesności techniczno-informacyjnej niosący za sobą zmiany obyczajowe, kulturowe i związaną z nimi możliwość demonstracji odmiennych stylów i sposobów życia to sprzeciw wobec konieczności sprostania nowoczesności zakwestionował skuteczność i trwałość procesu modernizacji Polski na wzór zachodnioeuropejskich demokracji.
Nowoczesność, która wdarła się do w przestrzeń tradycyjnej plebejskiej kultury, narzucana przez elity zapatrzone w zachodnie centra świeckiej modernizacji musiała w efekcie wywołać konflikt, który podporządkował sobie wszystkie wcześniejsze spory polityczne redukując je zasadniczo do podziału na dwa wrogie obozy. Stopniowe pęcznienie konfliktu nie jest zresztą nowością zaczynająca bieg od zwycięstwa wyborczego Zjednoczonej Prawicy w 2015 roku. Jego przedsmakiem były rządy koalicji PiS-owskiej w latach 2005-7 . Doszło wtedy do wyartykułowania koncepcji IV Rzeczpospolitej niezbyt powszechnie akceptowanej chociażby przez Kościół katolicki i związane z nim siły społeczne czy umiarkowanie narodowe. Miała ona przy tym raczej republikański rodowód pomimo ujawniających się tęsknot za państwem wyznaniowym w reakcji na istniejący jakoby deficyt religijności. Powrót do władzy elit kontynuujących neoliberalne rządy szczególnie w latach kryzysu ekonomicznego i związane z tym pogorszenie się sytuacji ekonomicznej ludności oraz tragiczna w skutkach katastrofa lotnicza nadała atrakcyjności politycznej propozycji PiS kanalizującej niezadowolenie społeczne tym bardziej, że do jej promocji włączyła się poza środowiskami Radia Maryja przeważająca część Kościoła katolickiego wchłaniając resentyment ludu wobec elit i formułując ostrze politycznego sporu poprzez przeciwstawienie religijnej wizji odbudowy kraju wszelkim świeckim lewicowym, liberalnym czy republikańskim projektom politycznym.
Wykorzystanie specyfiki sytuacji w Polsce dla realizacji planów kościelnych nie jest autorską koncepcja polskich biskupów ani środowiska Radia Maryja. W mojej ocenie jest zespołowym produktem watykańskich hierarchów wyższego szczebla, którzy zdobywali doświadczenie w próbie realizacji idei Jana Pawła II re-chrystianizacji Europy m.in. poprzez wprowadzenie do dokumentów unijnych odwołania do istoty nadprzyrodzonej i roli religii w kształtowaniu cywilizacji europejskiej, co ze względu na stopień sekularyzacji państw zachodnich było z góry skazane na niepowodzenie. Tym razem wypracowali oni nie tylko projekt intelektualny lecz przede wszystkim metodę włączenia w realizacje swojego projektu szerokich mas ludowych pozostających praktykującymi katolikami przy wykorzystaniu sytuacji politycznej w tych państwach, w których odrzucenie i potępienie świeckiego ładu społecznego i politycznego było najbardziej prawdopodobne wobec słabości instytucji demokratycznych, silnej pozycji kościoła i aspiracji lokalnych polityków do przeprowadzenia rewolucyjnych przemian społecznych. Partia, która zdobyła władzę w Polsce była wręcz idealnym partnerem dla hierarchów kościelnych. Jej dążenie do całkowitego przekształcenia stosunków społecznych poprzez wymianę elit, zburzenie dotychczasowego porządku konstytucyjnego, a nawet etycznego i chęć stania się stabilną partia władzy konstytuującą nowe polityczne centrum musi opierać się na radykalnej doktrynie i doprowadzić do ukształtowania się jeszcze bardziej radykalnych środowisk by się nimi posłużyć w razie potrzeby w odpowiednio dogodny sposób. Organizowanie zatem życia w kraju na podstawie zasad wynikających z dogmatyki religijnej, a nie wedle wyników debaty publicznej czy ustaleń demokratycznych procedur było oczywiście pierwszym wyborem partii władzy i jednocześnie upragnionym wyborem dla Kościoła katolickiego. Religijna wizja państwa opracowana przez papieża Benedykta XVI – Josepha Ratzingera znana jako koncepcja państwa „pozytywnie laickiego” w przeciwieństwie do różnych odstręczających nazwą projektów republik wyznaniowych pozornie wydaje się ukłonem w stronę laickości państwa.
Państwo pozytywnie laickie wg. Ratzingera spełniało warunki przyjęcia jej przez państwa peryferyjne o słabo ugruntowanej demokracji poszukujące głębszego jej uzasadnienia w religijnym umocowaniu. Stało się wręcz idealnym instrumentem dla populistycznej narodowo-wyznaniowej partii dyktującej swoje warunki funkcjonowania państwa położonego cywilizacyjnie na obrzeżach Europy. Przynajmniej werbalnie partia rządząca wobec braku możliwości wyrównania deficytów cywilizacyjnych dąży do ich skompensowania poczuciem wyjątkowości wynikającej z głoszonej przez Kościół katolicki w Polsce zasady powiązania niepodważalnej i absolutnej wartości kościoła pochodzącej z nadania boskiego z „katolicka tożsamością narodu polskiego” o czym pisze prof. Tomasz Polak w tekście „W co nas wciąga i co nam pożera polski Kościół ?” opublikowanym na stronie internetowej Medium Publicznego. Autor zwraca uwagę na fakt, że w przekazie kościelnym podobnie jak w nacjonalistycznej pisowni słowa „Naród” jest ono traktowane jako wartość absolutna, a zatem cierpienia i krzywdy doznane przez katolicki naród urastają do krzywd kluczowych dla świata. Dalej prof. Polak podnosi, że w takim ujęciu naród polski pojmowany jako ucieleśnienie historycznej, kulturowej, cywilizacyjnej i politycznej misji chrześcijaństwa poradzi sobie z cywilizacyjnymi zagrożeniami lepiej niż inne narody i zdecyduje o zwycięstwie idei i społeczności katolickiej.
Motorem tego marszu po zwycięstwo ma stać się tożsamość narodowa będąca źródłem siły i wzrostu znaczenia polski na arenie międzynarodowej. Zawartość tożsamości narodowej stanowi historyczny depozyt szczególnego rodzaju misji realizowanej w przywiązaniu do religii i tradycji, bezkrytyczna znajomość nie kontrowersyjnych dziejów narodu wybranego i duma z faktu do niego przynależności. Charakterystyczną próba sformułowania narodowo – wyznaniowej koncepcji współczesnego państwa wyznaniowego, o której wcześniej zostało wspomniane miała miejsce już w czasie pierwszego okresu rządów koalicyjnych z udziałem PiS-u. Obecny minister prezydencki Krzysztof Szczerski otwarcie wyłożył zasady takiego państwa w artykule opublikowanym w piśmie „Presje” nr 5 z 2005 r. pt. „Polska – republika wyznaniowa”. Ustrój kraju miał realizować zasady radykalizmu ewangelicznego przeciwstawionego – jak pisał- uzurpacji rozszalałej demokracji, a w organach przedstawicielskich o ograniczonych kompetencjach mieli zasiadać przedstawiciele kleru. Podobnie jak inni autorzy zamieszczeni w tym periodyku reprezentujący tzw. „duchowość religijną” konstruujący modele państwa PiS w sposób oczywisty inspirował się endecka myślą narodową Dmowskiego wzbogacając ją o wyższy stopień religijnego radykalizmu zgodnie z obserwowanymi od początku obecnego wieku tendencjami upolityczniania wszystkich monoteistycznych religii.
Wracając jednak do narzucania państwom peryferyjnym religijnych koncepcji politycznej organizacji państwa należy przywołać za prof. Zbigniewem Mikołejko szeroko omawiana przez tego uczonego pracę Georgesa Szazrsezi – „Teodemokracja czyli pokusa peryferii”.
Twierdzi on mianowicie, że w pewnych państwach peryferyjnych jak np. Gruzja, Izrael czy Polska objawia się przeświadczenie, że demokracja nie jest wartością autonomiczną i wymaga uzasadnienia w szerszym porządku wartości, w porządku światopoglądowym transcendentnym czy religijnym bo jako forma organizacji państwa jest narzucona, a jej formalne źródła są słabe gdyż wynikają jedynie z rzekomej umowy społecznej. Tymczasem przyjęcie źródła religijnego i zakorzenienie demokracji w religijnej przestrzeni wiary na straży której stoi instytucja religijna – synagoga, cerkiew czy kościół pozwala niezależnie od chwilowych konfliktów państwa czy raczej władzy z kościołem przyjąć i zaakceptować jakąś formę demokracji właściwą państwu wyznaniowemu przyjmując jednocześnie nadrzędną pozycję instytucji religijnej.
W użytecznej wielce dla warunków europejskich koncepcji Ratzingera wedle której równowaga polityczna pomiędzy światem laickim i religijnym realizuje się w państwie „pozytywnie laickim” czyli takim które uznaje wartości religijne i prawo naturalne jako jedyny skuteczny bastion przeciwko samowoli władzy czy oszustwom manipulacji ideologicznej. Autonomia prawd moralnych wynikających z doktryny wiary stanowiących zdaniem przedstawicieli kościoła tzw. „prawdy nie negocjowane” musi być przez państwo szanowana, a jej ignorowanie uzasadnia nawet stosowanie prawa do oporu. Oznacza to, że państwo Ratzingera jest właśnie państwem zakorzenionym w porządku religijnym – jest państwem wyznaniowym spenetrowanym i kontrolowanym przez kościół jako instytucjonalny wyraz religii panującej.
Pomimo tak daleko idących propozycji Ratzinger podkreśla konieczność dialogu pomiędzy światem wiary i racjonalizmu jako dialogu służącego rozwojowi osoby ludzkiej, chociaż trudno nie być sceptykiem co do możliwości takiego dialogu jeżeli z góry zakłada się akceptacje przez zwolenników racjonalizmu owych religijnych nienegocjowanych wartości wśród których znajdują się i całkowity zakaz aborcji, przeciwdziałanie rozpowszechnianiu tzw. ideologii gender jakoby domagającej się seksualizacji człowieka od najmłodszych lat, stosowania zabiegów In vitro, zawierania małżeństw jednopłciowych czy przeciwdziałania zeświecczeniu cokolwiek miałoby to oznaczać. Mówił o tym Kardynał Gerhard Muller były prefekt Kongregacji Nauki Wiary udzielając wywiadu dla KAI z okazji konferencji poświęconej państwu w koncepcji Ratzingera, która odbyła się w Warszawie w kwietniu bieżącego roku z udziałem przedstawicieli Episkopatu i najwyższych władz państwowych ( KAI nr 15/16 z kwietnia 2017 r. str.2, 32-33). W tym samym duchu nie raz występowali polscy tradycjonalistyczni i około kościelni politycy jak np. Marek Jurek reprezentujący pogląd, że społeczeństwo w większości katolickie ma prawo do posiadania katolickiego ustawodawstwa i państwa.
Jest to wprawdzie uczciwe postawienie sprawy, ale z pozycji absolutnego przekonania o realnie istniejącej w Polsce większości fundamentalistów katolickich. Tak przecież nie jest bo nawet liczba osób regularnie biorących udział w obrzędach kościelnych wyraźnie spada nie mówiąc już o niekonfesyjnej części społeczeństwa, innowiercach, a nawet tych katolikach którzy nie podzielają poglądu o trwałej identyfikacji religijnej narodu polskiego ani nie uważają by Jezus kierował pomocnikami partii rządzącej nawet w obliczu cudu dojścia PiS-u do władzy. Utrwalone praktycznie od dnia uchwalenia obowiązującej Konstytucji RP jawne lekceważenie postanowień o neutralności (bezstronności) światopoglądowej państwa uzasadniają w pełni pogląd reprezentowany przez prof. Pawła Boreckiego, że na skutek niestosowania odnośne postanowienia wygasły (desuetudo), a rzeczywistość jest kształtowana mocą faktów dokonanych. Obecna forma rozdziału władzy z kościołem zdaje się wiec polegać jedynie na całkowitym ignorowaniu przez przedstawicieli tej władzy chrześcijańskich obowiązków miłosierdzia, pomocy bliźniemu, szacunku i powściągliwości przy demonstracyjnym wręcz manifestowaniu rzekomej pobożności poprzez bezrefleksyjne uczestnictwo w religijnych obrzędach i celebrze organizowanej dla oprawy politycznych spektakli. Jednocześnie kościół ma wyraźny problem z ustosunkowaniem się do wyraźnych przejawów wykorzystywania religii na użytek politycznych przedsięwzięć np. w trakcie obchodów kolejnych miesięcznic czy uroczystości państwowych. Rytualny charakter takich imprez ma zdaniem teologów (prof. Mikołejko, prof. Polak) charakter tworzenia religii publicznej, o której prof. Mikołejko mówi ze nie jest żadną ortodoksją katolicką. Chociaż władza korzysta z kościołów, z obecności księży, z pewnych elementów katolicyzmu to tworzy coś co jest absolutnie nieprawomyślne z punktu widzenia kościoła czyli gnozę w jej manichejskim wydaniu okraszonym neopogańskimi elementami z mitologii germańskiej – religię smoleńską, której jądrem jest ofiara złożona w katastrofie lotniczej.
Niewątpliwie więc przeciwdziałanie metodami politycznymi tak złożonej ofensywie oświeceniowej kontrrewolucji jest o tyle trudne, że w przeciwieństwie do weryfikowalnych mesjanizmów świeckich z reguły szybko kończących swój byt realny mesjanizmy religijne pozostają w sferze wiary mając duży potencjał mobilizacyjny do zwalczania wszelkich świeckich modernizacyjnych systemów rządów, które okazały się nie dość efektywne w rozwiązywaniu problemów społecznych. W Polsce mamy do czynienia z sytuacją w której istotna część społeczeństwa związana z kościołem emocjonalnie, rodzinnie, a często także ekonomicznie popiera partie rządzącą panującą niepodzielnie nad tą kategoria ludzi. Jednocześnie większość księży parafialnych intensywnie wykorzystuje tłumy w kościołach do organizacji poparcia dla tej partii tworząc zamknięty krąg symbiozy kościoła z władzą w którym dialektyczne korzyści przesłaniają istotę chrześcijaństwa. Przeważająca część biskupów związała się z jedna opcja polityczną i dlatego nie jest w stanie przeciwstawić się heretyckim wybrykom Kaczyńskiego i jego akolitów. Skonfrontowani z narastającym sprzeciwem ulicznych demonstracji wobec zamierzonej przez władze dewastacji sądownictwa i ostatecznej likwidacji systemu trójpodziału władzy hierarchowie odpowiedzialni za losy kościoła z trudem w ostatniej chwili wezwali Prezydenta RP do opamiętania. Zrobili to w formie, która w normalnym państwie cywilizacji zachodnioeuropejskiej musi budzić zdumienia , gdyż władnym z nich nie jest możliwe i akceptowalne by zwierzchnik religijny wzywał do religijnej stolicy kraju jego prezydenta. Praktyki takie dotychczas znane były jedynie w Iranie mieniącym się państwem wyznaniowym. W Polsce pozostało to nie zauważone.
Uporczywe trwanie przez Kościół katolicki w faktycznej koalicji rządzącej z partią, która obiektywnie niszczy czy nawet poważnie nadwyręża przesłanie religijne musi budzić zaniepokojenie wiernych przynajmniej tych których potencjał intelektualny pozwala na krytyczna analizę poczynań władzy. Musi budzić zaniepokojenie również tych bardziej światłych biskupów, którzy liczyć się muszą z przegraną partii nastawionej na cywilizacyjny regres. Osłabienie i skompromitowanie wartości religijnych oraz przegrana PiS-u w efekcie pociągnąć za sobą musi dotkliwe konsekwencje dla instytucji kościoła w postaci obniżenia jego pozycji w społeczeństwie, pozbawienia wpływów politycznych, likwidacji wszelkich form finansowania, chociażby wobec braku interesu polityków w szukaniu poparcia kościoła dla dodatkowej legitymizacji wykonywanego mandatu czy neutralizacji stosunku kościoła do reprezentowanej formacji politycznej. Chociaż nie ma obecnie żadnych przesłanek świadczących o możliwości odzyskania zwolenników partii władzy dla demokracji o wolnościowym obliczu z instytucjami i prawem te wolności gwarantującym, to nieustanne demonstrowanie sprzeciwu wobec działań władzy może skłonić biskupów obawiających się dalszej eskalacji protestów jeżeli nie do rewizji poparcia dla władzy to do ustępstw.
Podział społeczeństwa polskiego ma charakter trwały i nie zostanie przezwyciężony w możliwym do przewidzenia czasie. Wymagać będzie intensywnej pracy intelektualnej i propagandowej zaniedbanych dotychczas obszarów edukacji obywatelskiej w tym poważnego zajęcia się instytucją kościoła i jego rolą w sferze publicznej, badaniem nad religią i polityką oraz relacjami państwa wobec kościoła. Trudno nawet obecnie mówić o rozpoczęciu dyskusji w tych kwestiach bo nie mogą one przebić się do głównego nurtu dyskusji politycznych w Polsce i wymagają pogłębionych, niezależnych badań podobnie jak potrzebne jest stałe monitorowanie relacji władzy z kościołem i to nie tylko w Polsce lecz i poza jej granicami. Koncentracja badań, obserwacji, analiz, danych statystycznych a nawet doniesień prasowych powinna być skupiona w jednym centralnym ośrodku dysponującym możliwościami technicznymi i finansowymi w tym zakresie. Takie miejsce z powodzeniem może funkcjonować jako niezależne centrum eksperckie stanowiące zaplecze dla wszelkich organizacji politycznych, społecznych i zawodowych przygotowując potrzebne im dane i opinie w zakresie szeroko pojętych relacji państwa z kościołem. Przykładowo jedynie można wskazać, że bieżące monitorowanie władz Kościoła katolickiego może świadczyć o zmianie postaw bądź trendów w polityce kościelnej jak np. mianowanie hiszpańskiego jezuity z wykształcenia prawnika – abp. Luisa Ladarii na stanowisko prefekta Kongregacji Nauki Wiary, który zastąpił już po jednej kadencji 69 letniego abp. Gerhardta Mullera mianowanego jeszcze przez Ratzingera będącego bezkrytycznym zwolennikiem jego koncepcji państwa. Episkopat polski również nie pozostanie monolitem w szczególności jeżeli partia rządząca nie zrezygnuje z rewolucyjnego kursu, a sprzeciw społeczny nie osłabnie. Należy zatem pilnie obserwować układ sił w kierownictwie kościoła i zróżnicowanie postaw wobec sprzecznych interesów finansowych, politycznych i osobistych poszczególnych biskupów i wpływowych przedstawicieli kleru.
Mirosław Woroniecki