Same Plusy: Tak dla rodzin, nie dla terroru!

źródło: profil FB SamePlusy.info

Dziś w Sejmie głosowanie po pierwszym czytaniu projektu „Tak dla rodziny, nie dla gender”. Do składania podpisów pod projektem zachęcało Radio Maryja, katolickie czasopisma i oczywiście księża z ambony. Podpisy zbierano zresztą często pod kościołami. Czy dziwi jeszcze kogokolwiek stanowisko polskiego episkopatu, który wzywa do odrzucenia antyprzemocowej Konwencji Stambulskiej i zastąpienia jej ustawą Ordo Iuris? Zapewne większość z nas już tylko brzydzi, utwierdzając w przekonaniu, że to epicentrum podłości.

Jeżeli mieliście okazję wysłuchać kiedyś nauk przedmałżeńskich lub choć kazania na kościelnym ślubie, mogliście trafić na ciekawe sformułowanie. Księża uwielbiają podkreślać, że małżeństwo to wspólnota, w którą wstępuje panna młoda, pan młody oraz… Jezus Chrystus. Ta boska obecność ma ponoć cementować związek.

A co dzieje się, gdy małżeństwo okazuje się nieudane? Para słyszy, że ma nad sobą pracować, choć nie proponuje im się profesjonalnej terapii. Do dyspozycji jest ksiądz lub tzw. doradca katolicki, czyli osoby bez wykształcenia z zakresu psychologii. Najczęstszą radą dla związku w kryzysie jest ogólnikowe „staranie się” albo „wybaczanie”, albo po prostu żarliwa modlitwa.

A kiedy w małżeństwie dochodzi do gwałtów, przemocy fizycznej czy psychicznej? Gdzie wtedy jest Chrystus, „sakramentalne przymierze” i „droga do nieba we dwoje”?

Zazwyczaj ten sam ksiądz, który nauczał o radościach zakładania rodziny, wysłuchuje spowiedzi maltretowanej kobiety i każe jej „nieść krzyż”. Wybaczać oprawcy. Dopełniać „powinności małżeńskich”. Zapominać o krzywdach. Godzić się na kolejne lata domowego horroru.

Ksiądz spowiada też często i sprawcę przemocy. Zadaje pokutę. Każe odmawiać „zdrowaśki”. Zapewnia katowi poczucie oczyszczenia z winy. Cykl przemocy nie zostaje przerwany. Oprawca zawsze może wyspowiadać się za tydzień z kolejnych przewinień.

Na stronie Fundacji Trudnych Małżeństw Sychar (tak, tej od billboardów) możemy znaleźć wpisy typu „Ciężki krzyż: „Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka” – ks. dr Marek Dziewiecki.”

Czego tak bardzo konserwatyści boją się w zagadnieniu „gender”? Dlaczego kulturowe zmiany oparte na odejściu od stereotypowych ról kobiet i mężczyzn tak mocno przerażają kler, który sam przecież nie wpisuje się w żaden z tych stereotypów?

Zrozumienie, o co tak naprawdę chodzi w temacie płci kulturowej, jest bardzo nie na rękę instytucjom, które kontrolę sprawują najlepiej, gdy społeczeństwo jest zaszufladkowane w mocno określonych rolach. A mówiąc językiem księży: upatrują źródła ładu społecznego w tradycyjnym modelu rodziny. Model ten prezentuje się wspaniale w teorii, na kazaniach czy zdjęciach z czasopism z lat 50tych. Uśmiechnięty mąż wraca po pracy do domu, gdzie wita go od progu wianuszek uśmiechniętych grzecznych dzieci, zadbana żona, dom w idealnym porządku i obiad na stole. Rzeczywistość, nawet w latach 50tych wyglądała zazwyczaj zupełnie inaczej. Kobiety nie bez powodu podjęły walkę o równouprawnienie i koniec patriarchatu. Mit tradycyjnej rodziny okupowany był nazbyt często koniecznością wyrzeczenia się przez kobiety ambicji i prawa do decydowania o sobie oraz uzależnieniem finansowym od męża. Był to też czas braku jakiegokolwiek państwowego systemu ochrony w przypadku przemocy w rodzinie.

Przez ostatnie 70 lat rażąco mało poprawiło się w tej kwestii w Polsce. Obecnie 95% sprawców udokumentowanej przemocy domowej to mężczyźni, a 91% ofiar to kobiety i dzieci. Przemocy doświadcza conajmniej 700 tysięcy Polek rocznie, z czego około 150 kobiet w wyniku przemocy domowej umiera.

Ordo Iuris opowiada bajki o tym, że główną przyczyną takich dramatów jest uzależnienie od używek. Gdyby tak było, sprawcami nie byliby w przeważającej większości mężczyźni. W końcu nie tylko oni wpadają w nałogi.

Wyciągnijmy właściwe wnioski ze statystyk. Problem tkwi w mentalności wielu Polaków, w mentalności opartej na szkodliwych naukach o mężczyźnie jako głowie rodziny, a kobiecie jako posłusznym mu wsparciu. W polskich małżeństwach często brak prawdziwego partnerstwa, równouprawnienia i szacunku. A kościół ze swoją głęboko zakorzenioną mizoginią nie pomaga wiernym w odejściu od szkodliwych społecznie stereotypów.

Nie bójmy się mówić o gender, kwestionować pewne schematy i podążać własną drogą.

TAK dla gender, tak dla świadomych wyborów i życia w zgodzie ze sobą.

TAK dla rodzinnej miłości, akceptacji i wsparcia.

NIE dla tłamszenia indywidualności.

NIE dla przemocy w rodzinie!