Mirosław Woroniecki – Konkordat – droga ku państwu wyznaniowemu.

Mirosław Woroniecki, 29 października 2017

28 lipca 1993 roku minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski podpisał  umowę międzynarodową zawartą pomiędzy rządem RP, a Państwem Watykańskim zwaną niesłusznie Konkordatem. Historycznie tym mianem określano bowiem prawo partykularne nadawane przez papieża danemu terytorium państwowemu na prośbę władcy i za zobowiązaniem tego władcy do jego przestrzegania. Powstałe w 1929 roku w wykonaniu traktatów laterańskich zawartych przez papiestwo z rządem Mussoliniego Państwo Watykańskie nie ma zatem umocowania do narzucania swoich norm prawnych lecz co najwyżej może je negocjować z poszczególnymi zainteresowanymi rządami i nadawać im formę umowy międzynarodowej.  Taka praktyka była zastosowana przez rząd RP pod kierownictwem Hanny Suchockiej. Podpisując umowę Skubiszewski reprezentował rząd, któremu wyrażono wotum nieufności już w dniu 31 maja 1993 roku i który istniał jedynie z woli prezydenta Wałęsy. Wałęsa mając do wyboru przyjęcie dymisji rządu albo rozwiązanie Sejmu wybrał drugie rozwiązanie pozwalające utrzymać ekipę rządową przy władzy. Rząd Hanny Suchockiej miał więc czas i możliwość dokończenia negocjacji i podpisania Konkordatu . Uczynił to w warunkach obowiązywania utrzymanych w mocy postanowieniem art. 27 tzw. małej konstytucji przepisów Konstytucji z 1952 roku, które stanowiły w art. 70 ust 2 ,że sytuację prawną kościoła regulują ustawy, a więc nie dopuszczały w tym zakresie umowy międzynarodowej.

W tej sytuacji  rząd RP naruszył nie tylko dobre obyczaje lecz przede wszystkim postąpił wbrew wyraźnym normom konstytucyjnym zupełnie świadomie i z premedytacją naruszając prawo. Postąpił tak wobec spodziewanego zagrożenia zwycięstwem lewicy w nadchodzących wyborach. Z jednej strony oczywiście chodziło mu o zagwarantowanie interesów kościoła, a z drugiej o potencjalne wprowadzenie lewicy w ewidentny konflikt z Watykanem, co było nie do pomyślenia ze względu na osobę ówczesnego papieża. Był to szczególnie rażący przykład lekceważenia zasady legalizmu nakazującej organom władzy publicznej ścisłe stosowanie się do obowiązujących przepisów i działanie tylko w takim zakresie w jakim jest ono dopuszczalne norma prawną.

Zawarta umowa (Konkordat) stworzył kościołowi solidne podstawy do sięgania po coraz to nowe koncesje ze strony państwa oraz powiększała wydatnie możliwość realizacji tak aspiracji ekonomicznych jak i panowania w sferze światopoglądowej poprzez wpływ na wychowanie, edukację, stałą obecność w sferze publicznej i w środkach masowego przekazu zobowiązanych do przestrzegania w przekazie tzw. wartości chrześcijańskich.

Rozszerzanie ustaleń konkordatowych stało się praktyka rządzących jeszcze przed ratyfikacją umowy w 1998 roku, a w latach następnych było jawnie nadużywane jak chociażby w wypadku przyznania w 2006 roku dofinansowanie dla papieskich wydziałów teologicznych Podstawę do takich działań wywodzono niesłusznie  jedynie z dopuszczenia w umowie możliwości  rozważenia przez władzę jakiegoś finansowania,  a nie z obowiązku prawnego państwa, które podjęło się takiego zadania jedynie w odniesieniu do wybranych uczelni katolickich jak  KUL oraz Papieska Akademia Teologiczna.

W umowie nie przewidziano również stopni generalskich i związanych z tym uposażeń dla kapelanów wojskowych czy innych formacji mundurowych podobnie jak wcześniej nie przewidywano wynagrodzeń dla katechetów w szkołach.

Ratyfikacja Konkordatu w 1998 roku poprzedzona była przyjęciem przez rząd polski deklaracji uzupełniającej, która  dawała możliwość wprowadzania regulacji zabezpieczających suwerenność państwa i jego porządku prawnego. Niestety regulacja dodatkowa nigdy nie została to wykorzystana dla wzmocnienia suwerenności państwa i systemu prawnego. Chociaż przyznać trzeba że rządy lewicy starały się w latach 1993-97 jeżeli nie blokować to jednak z całą pewnością opóźniać wejście Konkordatu w życie to jednak nie chciały czy nie były w stanie zapobiec praktyce wdrażania, a nawet rozszerzania jego postanowień.  Być może pomogło to procesowi przystąpienia do Unii Europejskiej – w sensie zmniejszenia oporu kościoła polskiego, ale teza taka nie jest przekonująca wobec ówczesnego stanowiska Watykanu i polskiego papieża osobiście, który liczył na polski głos w instytucjach europejskich w związku  z realizowaną przez niego koncepcją tzw. „rechrystianizacji Europy” . Koncepcję papiestwa umocnionego skutecznym obaleniem komunizmu chciano zrealizować w ówczesnych warunkach w sposób cywilizowany m.in. poprzez uzyskanie jak najszerszego wpływu w instytucjach unijnych podejmujących działania na rzecz szerszej integracji i wprowadzenia systemu aksjologicznego oraz Invocatio Dei do planowanej Konstytucji Europejskiej.

Niepowodzenie prac nad konstytucja dla Europy i śmierć papieża położyły kres stosowanej metodzie i na pewien czas zahamowały postęp ekspansji religijnej. Kościół polski zajęty był swoimi sprawami wobec realnej utraty niekwestionowanego przywództwa do tego stopnia, że nie udzielił tak bezwarunkowego poparcia koncepcji IV Rzeczpospolitej głoszonej w latach pierwszych rządów PiS w koalicji z populistami z Samoobrony i LPR-em. Nadrabiał to w późniejszych latach kiedy po katastrofie w Smoleńsku okazało się, że szybko wzrasta liczba radykalnych  zwolenników narodowo-wyznaniowej histerii.

Skandaliczna homilia kardynała Dziwisza poświęcona wyższości prawa boskiego nad państwowym  z czerwca 2013 r. oznaczała nie tylko niedopuszczalną ingerencję w prawo państwowe, które powinno być niezależne od prawa kanonicznego lecz także otworzyła czas mobilizacji narodowo-wyznaniowej, tradycjonalistycznej części społeczeństwa do wojny kulturowej. Wypowiedź kardynała Dziwisza świadczyła dobitnie, że najbardziej znacząca część Episkopatu Polski  zupełnie nie przejmuje się konkordatową i soborową zasadą wzajemnej niezależności państwa i kościoła i kieruje się ideami teokratycznymi i poglądami integrystycznymi. Był to czas postmodernistycznej dekonstrukcji stereotypów promowany przez Palikota i budzący oburzenie kręgów tradycjonalistów i tzw. „ludu smoleńskiego”. To te środowiska stanęły w pierwszej linii antyoświeceniowej rewolucji  przyswajając sobie razem z kościołem irracjonalną i anachroniczną wizję Polski, Europy i świata w wydaniu ówczesnej PiS-owskiej opozycji.

Mirosław Woroniecki

Możesz również polubić…