O liberalnej doktrynie, opozycji i partii rządzącej

Mirosław Woroniecki, 9 czerwca 2018

Na liberalny kształt stosunków pomiędzy państwem a społeczeństwem, wynikający z liberalnej teorii funkcji państwa, wpływ podstawowy wywarły dwie doktryny, a mianowicie: (1) szkoła prawa naturalnego z jej koncepcją wolności i własności jako praw naturalnych posiadających prymat w stosunku do prawa stanowionego, a także (2) angielska ekonomia polityczna, uznająca dążenie do zysku za podstawowy motor postępu społecznego i związany z nią liberalizm gospodarczy, najdobitniej przejawiający się w koncepcji laissez-faire, przyjmującej za podstawową przesłankę funkcjonowania państwa system oparty na własności prywatnej. Potraktowanie własności, jako prawa naturalnego, a więc niezależnego od państwa prowadzi do tego, że w ujęciu doktryny liberalnej gospodarka i państwo stanowią sfery rozdzielne. Charakterystycznej dla doktryny liberalnej tezie prymatu jednostki w stosunku do społeczeństwa odpowiada teza o prymacie społeczeństwa cywilnego w stosunku do państwa.

Z tego punktu widzenia występuje zasadnicza różnica między stanowiskiem doktryny liberalnej, a stanowiskiem zajętym przez Hegla traktującym państwo, jako cel sam w sobie, wyposażając je w maksimum praw w stosunku do obywatela. Nieprzypadkowo zatem, zarówno faszyzm włoski jak i narodowi socjaliści Hitlera nawiązywali do nauki Hegla w walce z liberalną koncepcją państwa. Celem liberalizmu jest rozwój jednostki, zapewnienie jej przede wszystkim możliwości nieograniczonego bogacenia się. Państwo w ujęciu tej doktryny nie ma własnych, odrębnych celów, lecz ma służyć jednostce i zabezpieczać możliwość samorealizacji. W stosunkach pomiędzy państwem, a społeczeństwem, państwu przypada wiec rola usługowa. Państwo powinno być wiec podporządkowane wymogom ekonomicznego i społecznego żywiołowego rozwoju. Najlepsze wiec jest takie państwo, które pozwalając swobodnie działać nie ingeruje w sferę prywatnej własności, nie miesza się do sposobu korzystania przez jednostkę z należnych jej praw, lecz tworzy niezbędną ku temu sferę bezpieczeństwa zabezpieczając możliwość realizacji praw jednostki. A. Smith konkretyzując obowiązki państwa wskazywał trzy podstawowe kierunki działań tj. obronę jednostki przed współobywatelami oraz obronę jednostki i społeczeństwa przed zagrożeniem zewnętrznym, a także – jak pisał – „ ustanowienie i utrzymanie tych instytucji i urządzeń użyteczności publicznej, które choćby nawet były w najwyższym stopniu korzystne dla całego społeczeństwa, to są przecież tego rodzaju, że zysk jaki by przyniosły, nie mógłby nigdy pokryć wydatków poniesionych przez jednostki lub niewielkie grupy ludzi, od których przeto nie można oczekiwać, że je ustanowią i utrzymają”. (A. Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów t. II, Warszawa 1954, s.328) W zakresie tego zadania państwa,Smith wskazywał na obowiązek budowy i utrzymywania urządzeń publicznych, dzisiaj określanych jako infrastruktura, a więc drogi, mosty, kanały, porty czy komunikacja oraz prowadzenia szkół dla ludzi prostych. Podobnie zakres działalności państwa widział Abraham Lincoln uzupełniając je o konieczność udzielania pomocy dzieciom znajdującym się bez środków do życia lub dotkniętych chorobą. Również według Kanta państwo stanowi „…tylko gromadę ludzi pozostającą pod wpływem nakazów prawnych…” i nie posiada żadnej innej funkcji poza zapewnieniem gwarancji współistnienia ludzi, a więc powinno zajmować się tylko urzeczywistnianiem prawa, usuwając się od wszystkich starań o inne dobra obywateli. ( E. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, Warszawa 1953).

Wraz z rozwojem i postępem społecznym, zmieniała się i rozwijała myśl liberalna, rola państwa ulegała zwiększeniu, a w koncepcji „państwa stróża nocnego” miało ono nie tylko zabezpieczać mechanizm konkurencji wolnorynkowej, ale i gwarantować bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, organizację życia w państwie w tym komunikację, pocztę, system walutowy czy oświatę. Państwo miało podejmować się zadań nie tylko nieopłacalnych dla inicjatywy prywatnej, lecz zaczęło wykonywać funkcję o charakterze użyteczności publicznej. J. Bentham, jako jeden z pierwszych przedstawicieli doktryny liberalnej wskazywał na konieczność złagodzenia nierówności społecznych poprzez rozwijanie i umacnianie warstw pośrednich zmniejszające przepaść pomiędzy pracownikami najemnymi, a właścicielami szeroko pojętych środków produkcji. Ten główny przedstawiciel angielskiego utylitaryzmu nawiązywał do prac Helvetiusa widzącego, jako nadrzędny cel państwa osiągniecie szczęścia dla jak największej liczby ludzi, które to dążenie miało być motorem postępu społecznego. J. Bentham stworzył cały nurt utylitarystyczny w nauce tworzenia prawa, jego motywacji, aktywnej roli norm prawnych i celu prawa. Spoglądał on na obowiązujące prawo z punktu widzenia jego skutków, a nie z punktu widzenia zgodności z niezmiennymi wzorami jak czynili to zwolennicy prawa natury. Z czasem zasada „największego szczęścia dla jak największej ilości ludzi” stała się podstawowym założeniem angielskich utylitarystów i twórczo rozwinięta przez J. S. Milla znalazła zwolenników w nauce niemieckiej w tzw. „teorii interesu” Iheringa, „inżynierii społecznej” Pounda, a na początku XX wieku przez widoczna była w pracach Del Vecchio, Radbrucha, Jerusalema. Wraz z rozwojem wiedzy z zakresu nauk społecznych, a w szczególności socjologii, psychologii i historii obok dążenia do uzyskania szczęścia dla jak największej ilości ludzi, w którym Helvetius upatrywał podstawę wszelkiego ustawodawstwa pojawiały się coraz częściej i coraz bardziej rozszerzone postulaty zwiększania zadań i celów ogólnospołecznych. Jest to doskonale widoczne w zapomnianych już nieco pracach teoretyków socjalliberalizmu, prawdziwych intelektualnych autorów cudu gospodarczego – prezydenta Roosevelta i jego New Dealu.

Socjalizm – nieuchronne następstwo i wynik epoki industrializacji, kolonializmu i wojen – przyjąwszy demokratyczną formę wymusił z kolei zmiany w zakresie stosunku liberalizmu do ustawodawstwa socjalnego wprowadzając, jako niezbędną, ingerencję państwa w stosunki pomiędzy kapitalistycznym porządkiem ekonomicznym, a pracownikiem najemnym. Dopuszczalna zatem i celowa stała się interwencja państwa na rzecz zabezpieczeń socjalnych, podnoszenia płac, rent i emerytur stosownie do osiągniętego poziomu rozwoju, ale i bogactwa naturalnego. Kwestia podziału dochodu narodowego nie była już sprawą drugorzędną, a złagodzenie skutków nierówności społecznych miało następować poprzez rozwijanie i umacnianie warstw średnich. Samo uznanie zatem nierówności społecznych za zjawisko naturalne, którego nie da się zupełnie usunąć i które można łagodzić stosownie do poziomu rozwoju, nie stanowiło przeszkody w prowadzeniu polityki społecznej uznającej wagę spraw socjalnych. Wrażliwość społeczna liberałów zaczęła współgrać z wrażliwością lewicy na główne problemy społeczne. Koncepcje „welfare state”, podbudowane teorią ekonomiczną Keynesa, nie są – jak twierdzą niektórzy autorzy o lewicowej proweniencji – wyrazem rewizji dotychczasowego liberalnego podejścia do zagadnienia państwa, odejściem od tradycyjnie pojmowanego zakazu ingerencji państwa w życie ekonomiczne, lecz próbą twórczego rozwinięcia zasad liberalnych w gospodarce. Zasad, zmierzających do obrony rynku i dalszego zwiększenia zadań państwa – w tym przede wszystkim w zakresie miejsc pracy i poziomu życia. Kierunek zapoczątkowany przemianami gospodarczymi okresu międzywojennego, a utrwalony zmianami światopoglądowymi po II wojnie światowej, do katalogu wartości liberalnych dołączył prawa pozaekonomiczne. Wolności wyboru sposobu i stylu życia, wypowiedzi, poglądów i postaw społecznych oznaczających obowiązek zachowania neutralności czy raczej bezstronności światopoglądowej państwa. Państwo odrzucać powinno zatem wszelką religię czy filozofię państwową, gdyż nie może ono prowadzić indoktrynacji swoich obywateli, nie może popierać określonych koncepcji życia, preferować jakichkolwiek orientacji religijnych, filozoficznych, kulturalnych czy politycznych. Nowoczesne państwo liberalne nie może zatem podejmować, bądź popierać takich działań, które w efekcie prowadzą do podziału ludzi na lepszych i gorszych, w zależności od wyznania lub światopoglądu, z jakichkolwiek powodów czy to historycznych czy socjologicznych albo innych.

Tymczasem w Polsce główna tendencja nurtu liberalnego zdaje się zmierzać w inną stronę. Dotychczasowa błędna koncentracja liberałów na zagadnieniach ekonomii i budowy wolnego rynku spowodowała przejęcie całej sfery liberalizmu pozaekonomicznego (światopoglądowego i obyczajowego) przez kościół i w niewielkiej części przez lewicę, co sukcesywnie spychało liberałów na pozycje konserwatywne. W znacznej mierze proces ten powiódł się, o czym świadczy obecna linia największej partii opozycyjnej. Wyraźnie przechodzi ona na pozycje konserwatywne, a dorobek jej liderów i tak ograniczony do przeciwstawiania się nadmiernemu centralizmowi państwa czy dosyć nieudolnemu tworzeni warunków do aktywności gospodarczej jednostek, nie odpowiada już współczesnym aspiracjom tej części społeczeństwa, która nie podziela wizji konserwatywno–narodowo-religijnego rozwoju kraju.

W ramach liberalnego światopoglądu, oficjalnie głoszonego przez polityków Platformy Obywatelskiej, zbliżonego do partii rządzącej o zapędach autorytarnych, następuje istotny rozłam w stosunku liberałów do szeroko rozumianej tzw. polskiej specyfiki zdefiniowanej, przez partię rządzącą spod znaku narodowej prawicy, jako martyrologiczno–cierpiętnicze, mitomańskie przekonanie, o krzywdzie Polaka katolika, wyrządzonej przez innych sąsiadów, okupantów, własne kosmopolityczne elity. To niezasadny mit o bezbronnej ofierze, która musi poddać się konieczność utrzymania służebnego stosunku do kościoła Katolickiego, jako nośnika tożsamości narodowej, chwalebnej przeszłości, tradycji i poświęcenia jako fundamentów państwowej polityki historycznej. Ma ona za podstawowe zadanie krzewienie bogoojczyźnianego patriotyzmu wbrew wymogom zróżnicowanego kulturowo świata, w którym trzeba współpracować na bazie poszanowania racjonalnych interesów, a nie misyjnych krucjat nawiedzonych radykałów.

Oficjalne stanowisko tzw. głównego nurtu liberalnego związanego z byłą partią rządzącą Platforma Obywatelską, zarzuca więc liberalnej lewicy przyjmowanie poglądów współbrzmiących z ideami radykalnego socjalizmu poprzez nieuwzględnianie interesów instytucji i ruchów tradycyjnie związanych z polską specyfiką narodową i religijną często sprowadzając działania podejmowane na rzecz budowy przestrzeni wolności obywatelskich w państwie neutralnym światopoglądowo do wulgarnej walki z kościołem. W konsekwencji, stawia więc zarzuty o większym ciężarze gatunkowym niż te które mogą dotyczyć lewicy SLD-owskiej, wpisanej w funkcjonujący system polityczny. Z dużym zdumieniem obserwować należy, jak rzekomo liberalna partia,o chadeckim obliczu, reprezentująca główny nurt polskiego liberalizmu, zakorzeniony w historycznych doświadczeniach epoki komunizmu i walki z w ramach solidarnościowej opozycji, stacza się, zdradza ideały liberalizmu i staje się jeszcze jednym nurtem polskiego konserwatyzmu. W mojej ocenie w pełni zasługuje on na miano liberalizmu konserwatywno–narodowego, co upodabnia ją do partii sprawującej władzę i jej stosunku do wolnościowych praw pozaekonomicznych. Pomijając głoszone poszanowanie dla instytucji demokratycznego państwa, przekaz idący z Platformy Obywatelskiej niewiele odbiega od płynącyz partyjno-kościelnej koalicji rządzącej, której aparat partyjny konsekwentnie sprzeciwia się liberalnym preferencjom społecznym na rzecz doraźnych korzyści wynikających z faktu uczestniczenia we władzy razem z kościołem, fundującym całemu społeczeństwu, bez względu na jego stosunek do religii, cywilizacyjny regres wynikający z integrystycznego i fundamentalistycznego sposobu interpretowania kanonów wiary. Ze wstydem właściwym dezerterom, na forum Parlamentu Europejskiego, PO występuje w konserwatywnym klubie partii ludowych. Pseudoliberalizm tego ugrupowania poszukuje więc uzasadnienia w ugruntowaniu – wypracowanej po okrągłostołowym porozumieniu- kompromisowej koncepcji systemu politycznego obejmującego ugrupowania post-solidarnościowe, post-komunistyczne i kościół, jako współtwórcę i gwaranta tego układu. Uległość względem kościoła i pełna akceptacja dla jego aspiracji do wyłącznego panowania w sferze światopoglądowej wraz ze zrealizowaniem wszelkich jego roszczeń ekonomicznych, doprowadziła w efekcie do stworzenia faktycznego, niezależnego ośrodka władzy, aktualnie sprzymierzonego z partią rządzącą, co trwale odsunęło PO od sprawowania rządów. W tej sytuacji tylko naiwnością bądź głupotą można tłumaczyć prezentowaną przez PO gotowość uznania pozycji, roli i żądań kościoła w zamian za zmianę sojusznika u sterów władzy. Cyniczna gra lidera PO na utrwalenie istniejącego od ponad ćwierćwiecza przymierza politycznego z kościołem i bezpodstawne uznanie za uprawnionych uczestników sceny politycznej jedynie ugrupowań stojących na gruncie okrągłostołowego porozumienia ugruntowanego Konkordatem i zawarowanego w Konstytucji RP.

Taka sytuacja powoduje obiektywnie, że w ramach polskiej liberalnej myśli politycznej wyodrębnia się wyraźnie i zyskuje na znaczeniu liberalna lewica, kształtująca się w opozycji do postsolidarnościowego układu politycznego, w negacji do narastającego konserwatyzmu i koniunkturalizmu. Pretenduje ona do stworzenia rzeczywistego sprzeciwu wobec narodowo-katolickiej wizji państwa, bogoojczyźnianego patriotyzmu, wobec kościółkowej wspólnoty, mającej być modelem organizacji społeczeństwa. Liberalna lewica odwołująca się do dorobku nowoczesnego liberalizmu zachodniego, szukająca swoich prekursorów w pracach Leonarda T. Hobhousa (angielskiego utylitarysty, ewolucjonisty i polityka), ale także w dorobku XX wiecznej zachodnio-europejskiej i amerykańskiej myśli politycznej, występuje w obronie jednostki i jej praw, stawiając jednostkę ponad wspólnotą i przyznając jej pełne prawo do samodzielnego podejmowania w zgodzie ze swoim sumieniem i rozumem decyzji w swoich sprawach zarówno o sposobie życia jak i zachowaniach społecznych, w klimacie neutralności światopoglądowej nowoczesnego państwa. W tym zakresie, pomijając problem odmiennego stosunku do wspólnoty i jej relacji z jednostką, współczesna socjaldemokratyczna lewica, reprezentuje zasadniczo ten sam sposób pojmowania pozaekonomicznych praw jednostki, a mocno zbliżony w zakresie wyrównywania szans życiowych czy opieki społecznej. Liberałowie, którzy nie są skorzy do podzielenia, poglądów katolickiej nauki społecznej w sprawach moralnych i światopoglądowych przywiązują taką samą uwagę jak socjaldemokraci do samodzielności etycznej i duchowej, do praw kształtowania odmienności postaw życiowych, różnorodności i niezależności, niestety nie potrafili jak dotąd podjąć w tym zakresie twórczej dyskusji, zmierzającej do zbliżenia poglądów czy wypracowania wspólnej oferty politycznej.

W efekcie powstanie wolnościowego ruchu o socjalliberalnym charakterze, jako faktycznej alternatywy na polskiej scenie politycznej, musi prowadzić do stworzenia projektu politycznego obejmującego także środowiska lewicowe – co po nieudanym flircie z sezonowym ugrupowaniem J. Palikota, który próbował zorganizować ruch społeczny skoncentrowany wokół swojej osoby – powinno prowadzić do ożywienia inicjatyw w tym zakresie. Początkiem współpracy w sposób naturalny stać się może projekt przywrócenia państwa neutralnego światopoglądowo, w którym ważna rola przypadnie środowisku ateistów i agnostyków.

Mirosław Woroniecki

Adwokat, Prezes Stowarzyszenia Kongres Świeckości